czwartek, 9 czerwca 2016

1. Powrót

Zdecydowanym ruchem wyciągnęłam ostrze tkwiące w szyi mojej ofiary. Jej ciało bezwładnie upadło na ziemię obok trzech pozostałych. Cofnęłam się kilka kroków i spojrzałam na swoje "dzieło". Czwórka moich towarzyszy właśnie leżała na ziemi bez życia. Już nigdy się nie podniosą. Jakąś godzinę temu razem weszliśmy do lasu na nasze ostatnie zadanie. Byłam jedyną osobą, która zdawała sobie sprawę, że nigdy już nie wyjdziemy wszyscy z tego lasu. Przez całe dwa lata starałam się nie okazywać emocji i nie przywiązywać do tych ludzi. Nie udało mi się to do końca dlatego z trudem powstrzymywałam łzy. Nie mogłam sobie na nie pozwolić, nie teraz gdy byłam tak blisko...Patrząc na ich nieruchome ciała jedyne co czułam to nienawiść do wioski, podobnie jak mój brat.
Bariera zniknęła i mogłam opuścić las. Na zewnątrz czekali na mnie opiekunowie, którzy doglądali mojego treningu.
-Świetnie Nijiro. Ukończyłaś swój trening- powiedziała kobieta, członkini starszyzny Wioski Stali.
-To dobrze. Więc teraz wrócę do wioski?- zapytałam starając ukryć drżenie głosu. Nie spodziewałam się, że ten moment będzie tak ciężki. Czy rzeczywiście informacja, którą pozostawił mi Suchiro mi pomogła, a nie zaszkodziła? Nigdy się o tym nie dowiem i nawet nie chcę wiedzieć.
-Tak. Lordowi Kazekage zależy byś wróciła jak najszybciej- uśmiechnął się Mokuchi Anatabe-jounin, któremu zlecono opiekę nade mną.
-Więc kiedy wyruszamy?- nie chciałam zdradzić, że zależy mi na powrocie, ale nie chciałam również czekać dłużej niż to konieczne.
-Za dwa dni.
 ********
Wszedłem do komnaty  Kazekage z wiadomością z Wioski Stali. Podałem ją jednemu z jego zaufanych shinobi, a następnie on przekazał ją Lordowi. Nie podobało mi się to, że pełniłem funkcję chłopca na posyłki, ale była to jedna z tych sytuacji, w których lepiej milczeć. Cieszyłem się dużą sympatią ze strony Kazekage, a to mogło mi się jeszcze przydać niezliczoną ilość razy. Nie zmieniało to jednak faktu, że nienawidziłem go tak jak wielu osób z tej wioski.
-Więc młoda Asai z powodzeniem uakończyła trening- dostrzegłem cień uśmiechu na jego twarzy- Co o tym sądzisz, Sasori?
-Nic konkretnego- wzruszyłem ramionami. Co za głupie pytanie.
-Szkoda. Myślałem, że chociaż na ten temat będziesz miał coś do powiedzenia- Trzeci udawał rozczarowanego chociaż doskonale wiedziałem, że to co mam do powiedzenia obchodzi go tak samo jak mnie ten trening - Niedługo kończy się twoje zawieszenie i wrócisz do Brygady Marionetek-uśmiechnął się prowokacyjnie -Zanim to nastąpi mam dla ciebie jeszcze jedno ważne zadanie. Gdy Asai wróci do wioski masz ją powitać oraz we wszystko wtajemniczyć. Musimy być ostrożni po incydencie z jej bratem. Nie wiemy po czyjej stronie się opowie, a w razie jakichś problemów tobie na pewno uda się nad nią zapanować, nie mam racji? W końcu jesteś nazywany geniuszem młodego pokolenia, Sasori.
-Zrozumiałem.
Gdy Kazekage dał mi znać, że to koniec "audiencji" opuściłem pomieszczenie. Nie wiedziałem co powinienem sądzić o tej sytuacji. Nie widziałem Nijiro od trzech lat, a relacje z nią również nie były zbyt dobre. Wiedziałem jednak, że postanowienie, że to ja mam ją powitać w wiosce było kolejną karą. Będę musiał powiedzieć jej o Komushim. Właśnie to było celem Trzeciego. Niby kochający władca wioski, któremu zależny na jego shinobi, ale tak naprawdę wszyscy byliśmy jego marionetkami. Wszyscy, nawet ja. Miałem jednak pewien plan, który to wszystko zmieni. Tymczasowe usunięcie mnie z Brygady Marionetek trochę utrudniło mi realizację owego planu jednak sam Kazekage powiedział, że to nie potrwa długo.
Wróciłem do domu gdzie zastałem babkę gotującą obiad. Bez słowa ją minąłem i poszedłem do pracowni.
-Sasori, jesteś głodny?- usłyszałem gdy drzwi się uchyliły.
-Nie- odparłem szorstko.
Drzwi się zamknęły.

Następnego dnia z samego rana udałem się pod Główną Bramę wioski. Czekałem na niebieskowłosą ponad godzinę, co tylko mnie zirytowało. W końcu dotarła w towarzystwie dwóch jouninów, których nie znałem. Nie zmieniła się zbytnio. Jedyną różnicą rzucającą się w oczy były dłuższe włosy zaczesane w kucyk. Nijiro była wyraźnie zdziwiona, że to ja jestem tym, który wita ją w wiosce.
-Jak zwykle spóźnialska- odwróciłem się i ruszyłem przed siebie. Miałem nadzieję, że zrobi to samo bez zadawania jakichkolwiek pytań, ale oczywiście się myliłem.
-Co ty tu robisz?- zapytała tonem jakbym wyrządził jej jakąś krzywdę. Ja również nie jestem zachwyconym tym, że tu jestem. Zignorowałem pytanie, ale pojawiło się kolejne.
-Kazekage cię przysłał?
-Ta.
-Gdzie teraz idziemy?
To było dobre pytanie. Miałem rozkaz aby wtajemniczyć ją we wszystkie sprawy wioski, ale nie chciałem z nią rozmawiać. Jeżeli jednak zaprowadziłbym ją do Kazekage wcześniej o niczym jej nie mówiąc moje zawieszenie mogłoby się przedłużyć.
-Ej, odpowiedz!
-Do Komushiego.
-Aa..No, dobrze- Nijiro trochę się uspokoiła zmieniając ton.
Miałem nadzieję na chwilę spokoju jednak cisza nie trwała długo.
-Co u ciebie słychać?- podbiegła równając się ze mną.
-Nic ciekawego.
-Jesteś jeszcze mniej rozmowny niż kiedyś. To nic, porozmawiam sobie z Komushim.
Poczułem nagły dreszcz. To nie tak, że nie chciałem jej powiedzieć...Po prostu nie mogłem. Nie umiałem, ale jednak musiałem to zrobić. Odwróciłem się i spojrzałem Nijiro w oczy, a ta gwałtownie się zatrzymała i jakby speszyła.
-Co znowu? Coś ci nie pasuje? Komushi jest bardziej sympatyczny od ciebie, pogódź się z tym- skrzyżowała ręce.
-Komushi nie żyje- zdziwiłem się, że gdy tylko zacząłem mówić dalsza część zdania nie sprawiła mi większego problemu...Jak to mówią, najtrudniej jest zacząć.  Odwróciłem się i ruszyłem wolnym krokiem.
-Co się stało?- zapytała niebieskowłosa po chwili ciszy.
-Długa historia- spróbowałem ją zbyć choć wiedziałem, że na próżno.
-Ej! No chyba mam prawo wiedzieć? Był członkiem mojej drużyny!
Westchnąłem.
-Gdy dojdziemy na cmentarz to się dowiesz.
Widocznie usatysfakcjonowała ją ta odpowiedź, bo nie odzywała się przez dalszą część drogi.  Gdy już znaleźliśmy się przy grobie naszego towarzysza, Nijiro uklękła i przeczytała na głos wyryte słowa na nagrobku.
-"Bohater, który zginął w obronie Wioski".
-Widzisz? Masz już odpowiedź.
-Nie! Przecież każdy shinobi ginie w obronie Wioski! Co się stało? Tak dokładnie! Zaatakowano wioskę? A może on był w drużynie, która atakowała inną?
Uśmiechnąłem się wrednie.
-Nie każdy shinobi ginie w obronie Wioski.
Na początku nic nie powiedziała jednak gdy dotarło do niej, że mam na myśli jej brata jej spojrzenie diametralnie się zmieniło. Spoglądała na mnie zimnym jakby nieobecnym wzrokiem mrożącym krew w żyłach nawet mi.
-Ach tak?- jej głos przybrał zimną barwę.
-Hah, nie bierz tego do siebie. Działania twojego brata raczej nie odbiją się na tobie. Z tego co słyszałem, Trzeci jest zainteresowany twoimi umiejętnościami.
-Świetnie. W takim razie niezwłocznie się tam udam. I nie idź za mną, sama trafię.
Niebieskowłosa zniknęła mi z oczu. Widocznie jej trening rzeczywiście przyniósł zaplanowane skutki, bo Asai była co najmniej tak szybka jak ja. Nie miałem zbytniej ochoty iść za nią jednak źle by to wyglądało w oczach Trzeciego no i byłem trochę ciekawy ich rozmowy. Ruszyłem więc za Nijiro jednak nie udało mi się jej dogonić. Dołączyłem do niej dopiero gdy rozmawiała z Trzecim w jego gabinecie. Na szczęście nic nie przegapiłem, bo niebieskowłosa dopiero co weszła do pokoju. Prychnęła z niezadowolenia gdy tylko mnie zobaczyła.
-Sasori wtajemniczył cię we wszystkie sprawy?- zapytał poważnym tonem.
Postanowiłem odezwać się zanim Nijiro coś powie, bo może mi zaszkodzić.
-Nijiro bardzo zależało by tu przyjść więc nie zdążyłem wszystkiego jej wyjaśnić.
-Ahahaha, rozumiem. No więc...Słyszałem, że zakończyłaś trening i to z bardzo zadowalającym wynikiem.
-Tak.
- Dzisiaj złożysz przysięgę wierności. Chyba nie masz nic przeciwko, prawda?
-Ależ nie. Cieszę się, że od tej chwili mogę służyć wiosce i jej mieszkańcom- uśmiechnęła się.
Miałem dziwne wrażenie, że między tą dwójka jest pewna nić porozumienia, której ja nie mogłem dostrzec. Zupełnie tak jakby wiedzieli o czymś o czym ja nie miałem pojęcia.
-Cieszę się. Jeszcze nie wiem do jakiego oddziału cię przydzielę-uniósł kartkę, na której napisane były wszystkie dane Nijiro- Powiem ci po przysiędze. Pewnie chcesz spotkać się z rodzicami? Nie będę cię więc zatrzymywał. Sasori- spojrzał na mnie- Dotrzymasz naszej drogiej Asai towarzystwa.
-Zrozumiałem.
Bez słowa opuściliśmy gabinet.
-Czy naprawdę musisz cały czas mnie pilnować?
-Nie słyszałaś Trzeciego? Nie jestem tu z własnej woli-prychnąłem pogardliwie.
-A widzisz go gdzieś tutaj? Nawet do domu nie mogę pójść sama?
-Interesujące...Chcesz składać przysięgę wierności, a już zaczynasz spiskować przeciw Trzeciemu...
-Jaki spisek...Jesteś nienormalny. Idę, a ty nie idź za mną- szybko zniknęła mi z oczu tak jak wcześniej na cmentarzu. Wiedziałem jednak gdzie zmierza więc ruszyłem w to samo miejsce jednak inną drogą mając nadzieję, że zjawię się tam przed Nijiro.
*********
Zatrzymałam się za jednym z wyższych budynków i czekałam aż Akasuna mnie wyprzedzi. Nie widziałam go jednak więc postanowiłam wrócić do miejsca, w którym z nim rozmawiałam. Tam również go nie było. Nie jest to typ, który zignorowałby rozkaz Kazekage więc pewnie ruszył do dzielnicy niebieskowłosych tyle, że inną drogą. Postanowiłam trochę go przechytrzyć i udać się w odwiedziny do jego babci. Zdenerwował mnie więc niech trochę się pomęczy.

-Dzień dobry- ukłoniłam się gdy starsza kobieta uchyliła drzwi.
-Nijiro-chan, słyszałam, że wracasz- staruszka uśmiechnęła się- Ale wyrosłaś! Sasori wyszedł...
-A, to nic. Właściwie to przyszłam przywitać się z Panią, bo Sasoriego już dzisiaj spotkałam.
-Miło z twojej strony, zapraszam do środka, herbaty?
-Chętnie.
Usiadłam przy niewielkim stoliku i rozejrzałam się dookoła. Byłam właśnie w mieszkaniu Akasuny...Czułam się tak trochę dziwnie. Chciałam również zapamiętać każdy szczegół: Duża kanapa, doniczkowy kwiat stojący w rogu, niewielki stolik oraz pięć zdjęć wiszących na ścianie. Zdjęcie po lewej stronie przedstawiało wysokiego mężczyznę, po którym Sasori odziedziczył kolor włosów. Na zdjęciu po prawej stronie znajdowała się piękna kobieta z ciemnymi włosami. Po środku było zdjęcie Sasoriego, a pod nim zdjęcie Chiyo. 
-To rodzice Sasoriego- powiedziała melancholijnym tonem przyłapując mnie na oglądania fotografii.
Nie odpowiedziałam,  po jej minie widać było, że to dla niej wciąż ciężki temat. Poza tym nie interesowało mnie to zbytnio -A niech mnie! Strata bliskich osób wciąż boli mimo upływu czasu- dodała siadając po drogiej stronie stołu. Jej usta wykrzywiły się w smutnym uśmiechu. Zrobiło mi się jej trochę żal postanowiłam więc coś dodać od siebie jednak staruszka nie przestała mówić- Ty rozumiesz Sasoriego, Nijiro.
-Wątpię- zaśmiałam się trochę nerwowo. Problem w tym, że właśnie jego chyba nikt nie rozumie.
-Mam na myśli, że jesteś jedyną osobą, która może go zrozumieć. Ty również doświadczyłaś straty więc możesz sobie wyobrazić co czuje Sasori.
-Cóż...- schyliłam głowę. Nie wiedziałam co mogę na to odpowiedzieć.   
-Jeszcze teraz cała sprawa z Komushim...Sasori obarcza się winą, a ja nie wiem jak mu pomóc.
-Sasori czuje się winny? Myślałam, że Komushi zginął w obronie Wioski..-powiedziałam niepewnie.
-Tak, to prawda. Tyle, że nie cała- dodała po chwili.

*******
Długo mnie nie było, ale to wszystko wina szkoły, nauki i braku czasu :) W każdym razie już jestem i pędzie do Was z nowym rozdziałem :D 

Obserwatorzy

synestezja