Wieczorem rodzice wrócili już do domu. Czułam się przy nich jeszcze bardziej obco niż na misji w Kraju Ziemi...Z mamą miałam i mam dobry kontakt jednak od incydentu z moim bratem ojciec stał się zimny i wymagający. Boję się odezwać żeby nie powiedzieć czegoś nie tak nie mówiąc już o niepowodzeniu na misji, a niestety ta misja nie okazała się dla mnie najlepsza...W połowie walki leżałam znokautowana. Stwierdziłam jednak, że moja rodzina nie musi o tym wiedzieć, w końcu to już szczegóły misji, których nie mam obowiązku zdradzać. Jak się okazało nie musiałam się obawiać, bo mój ojciec nawet nie zapytał jak misja. Nie miałam zamiaru pierwsza zaczynać rozmowy więc postanowiłam pójść do swojego pokoju jednak napiętą atmosferę spróbowała złagodzić mama.
-Spotkałam panią Chiyo- zagaiła wesoło.
-Tak? Mówiła coś?- udałam zainteresowanie.
-Powiedziała, że Sasori został przydzielony do Brygady Marionetek.
-Oo- cholerny Sasori! On zawsze osiąga to czego chce i wszystko mu się udaje!
-Powiedziała również, że Kazekage-sama ma duże plany w stosunku do ciebie.
Od razu się wyprostowałam. Duże plany? Co to może znaczyć?
-Powiedziała coś jeszcze?
-Niestety nie. Sama nie wiele wiedziała.
-A jak myślisz mamo, o co mogło chodzić?
-Wydaje mi się, że Trzeci wyśle cię na taki sam trening jak Suchiro...
Ojciec, który do tej pory w ciszy przysłuchiwał się naszej rozmowie uderzył ręką w blat stołu.
-Nie wymawiaj imienia tego zdrajcy w mojej obecności!
-W...wybacz- matka opuściła głowę. Nie wytrzymałam.
-Suchiro to twój syn! Nie jest żadnym zdrajcą!
-Zamilcz, głupia!- ojciec uderzył mnie lewą ręką w policzek. Straciłam równowagę i upadłam na podłogę. Przyłożyłam dłoń do piekącego miejsca. Wiedziałam, że trochę przesadziłam, ale mimo to byłam w szoku. Ojciec nigdy mnie nie uderzył.
-Co ty wyprawiasz?-mama podbiegła do mnie i zabrała moją dłoń z policzka chcąc zobaczyć bolące miejsce. Była tak samo zszokowana i przerażona jak ja. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Otworzę-powiedziałam szybko się podnosząc. Chciałam opuścić już to pomieszczenie. Najchętniej to wyminęłabym się z naszym gościem, ale nie było takiej możliwości. Za drzwiami stała Pakura-sensei i trzymała w dłoni jakąś kopertę.
-Dobry wieczór Nijiro- przywitała się pogodnie jednak gdy zobaczyła moje oczy pełne łez od razu spoważniała- Wszystko w porządku?
-Tak. Zapraszam- schyliłam głowę tak by nie mogła już nic więcej zobaczyć. Nie był to jednak dobry pomysł, bo teraz łzy miały ochotę wypłynąć z oczu prosto na podłogę więc musiałam się odwrócić. Przetarłam twarz i zaprowadziłam kunoichi do rodziców.
-Witam- przywitała się- Nie chcę zajmować państwu dużo czasu. Sprawa dotyczy samej Nijiro jednak jako jej opiekunowie również musicie być przy tej rozmowie. Mam rozkazy od samego Kazekage- wręczyła mi kopertę, na której widniał napis Trzeci. Zaciekawiona otworzyłam kopertę.
Asai Nijiro, członek klanu Asai, posiadaczka Kekkei Genkai Stali zostaje wysłana do Wioski Stali w Kraju Wiatru na trzyletni trening. W jego czasie będzie miała możliwość zwiększenia wytrzymałości oraz sprawności fizycznej, a także nabycia podstawowych umiejętności z dziedzin takich jak: genjutsu, fuinjutsu oraz medycznych technik. Po trzyletnim treningu Asai Nijiro osiągnie tytuł jounina. Z treningiem wiąże się jednak ryzyko utraty życia dlatego wymagana jest zgoda prawnych opiekunów.
Trzeci Kazekage
Gdy skończyłam czytać, w głowie miałam tylko jedną myśl: Suchiro. Mój brat również dostał podobną wiadomość, doskonale to pamiętam. Po powrocie zachowywał się zupełnie inaczej niż wcześniej.
Ojciec wziął ode mnie kartkę i razem z matką zaczęli czytać.
-Oczywiście wyrażamy zgodę- odparł pewnie. Nie byłam zdziwiona. Najważniejszym priorytetem mojego ojca była wioska. Mama nic nie odpowiedziała. Zgoda ojca w zupełności wystarczyła Pakurze, bo skinęła głową. Nie mogłam jednak odczytać z jej twarzy żadnych emocji. W końcu skierowała się do mnie.
-Nie będzie cię przez trzy lata, Nijiro.
-Wiem, umiem czytać- odpowiedziałam oschle. W tej chwili byłam wściekła i ich wszystkich nienawidziłam. Wreszcie do mnie dotarło...To przez wioskę mojego brata spotkał taki los. Chciałam szybko zakończyć spotkanie i wrócić do swojego pokoju.
-Tak, nie wątpię- uśmiechnęła się kobieta- Chodzi mi o to, że możesz się nie zgodzić. Masz dopiero dwanaście lat, a ten trening jest przeznaczony dla nieco starszych osób...
-Co za nonsens- wtrącił się ojciec- Moja córka na pewno sobie poradzi.
-Nie mówię, że nie, ale skutki treningu...sposób postrzegania świata Nijiro może się zmienić. To dziecko i nie jest odporna psychicznie.
-Z całym szacunkiem, ale czy sugerujesz właśnie, że powinniśmy sprzeciwić się rozkazom Lorda Kazekage?- ojciec nie krył wzburzenia- Chyba zdajesz sobie sprawę, że namawianie do zdrady jest...
-Hahaha, nie było tematu- Pakura uśmiechnęła się złośliwie. W końcu zdała sobie sprawę z tego, że dyskusja z moim ojcem jest kompletnie bezsensowna. Przed wyjściem kazała jeszcze rodzicom złożyć podpis w odpowiednich miejscach. Podpis, który świadczy o tym, że zgadzają się na śmierć swojego dziecka. Pod czas tej rozmowy myślami byłam gdzie indziej. Przypominałam sobie dzień, w którym Sochiru wrócił po trzech latach z Wioski Stali. Kiedyś znany był ze swojego radosnego uśmiechu i optymizmu. Czasem te cechy potwornie mnie irytowały jednak gdy wrócił, po jego dawnym ja nie było śladu. Stał się cichy, zimny i jakby nieobecny. Rzadko kiedy był w domu, bo większość czasu spędzał na misjach, a kiedy z nich wracał to zamykał się w swoim pokoju. Nawet nasz kontakt się pogorszył, nie było tak jak dawniej. Jedyne co się nie zmieniło to nasze wyprawy do szklarni. Sochiru uwielbiał rośliny więc dużo czasu tam spędzał. Korzystałam z okazji i szłam razem z nim i nawet jeżeli wcale ze sobą tam nie rozmawialiśmy to i tak byłam szczęśliwa ze spędzanego razem czasu. Pewnego razu Sochiru dostał misję rangi super S. Dnia, w którym miał opuścić wioskę wręczył mi list. Powiedział jednak, że mogę go otworzyć w momencie, w którym zostanę wezwana na trzyletni trening w Kraju Stali, który był charakterystyczny dla użytkowników naszego jutsu. Z misji Sochiru nigdy nie wrócił. Wiele razy chciałam otworzyć list wcześniej jednak coś w środku mnie powstrzymywało. Była to moja obietnica złożona bratu. Teraz jednak mogę to zrobić. Chcąc jednak zachować pozory w spokoju poczekałam aż Pakura opuści mój dom. Gdy się pożegnała powoli poszłam na górę do siebie. W tej chwili nie czułam nic, nie miałam na nic ochoty...miałam tylko ten jeden cel: Przeczytać list od brata.
**********
W domu nikogo nie było. Nie musiałem nawet sprawdzać żeby o tym wiedzieć. Babcia zawsze o tej porze przebywa w pracowni w budynku administracyjnym i konstruuje swoje proste lalki więc czemu dzisiaj miałoby być inaczej? To normalne, że jej nie ma. Usiadłem na kanapie i zacząłem wpatrywać się w ścianę przed sobą. Czy aby na pewno nic mnie to nie rusza? Powinienem być świadomy tego, że gdy wrócę z misji to w domu nikogo nie będzie, ale chyba gdzieś we mnie tliła się nadzieja, że gdy otworzę drzwi to zobaczę ją jak z uśmiechem gratuluje mi zostania chuninem. Gwałtownie wstałem z kanapy gdy tylko dotarło do mnie co sobie właśnie wyobraziłem. Nie miałem zamiaru zachowywać się jak opuszczone i potrzebujące troski dziecko. Wściekły na samego siebie poszedłem do swojej pracowni, którą dostałem na własność. Przed misją zacząłem prace nad nową marionetką. Jedynym problemem jaki miałem był brak trucizny. Wszystkie już zużyłem, a nie miałem takiego upoważnienia jak moja babcia by wejść sobie do szpitala i poprosić o odpowiednie składniki. Bez trucizny nie mogłem ruszyć dalej. Jeszcze raz przeszukałem pracownię w poszukiwaniu jakichkolwiek ziół. Znalazłem kilka, z których mógłbym wytworzyć słabą truciznę jednak nie byłbym tym usatysfakcjonowany. Do głowy przyszła mi pewna osoba, która mogła mi pomóc. Nie uśmiechało mi się prosić ją o jakąkolwiek pomoc, ale oprócz niej pomóc mogła mi jedynie Chiyo, a od tej to już w ogóle nic nie oczekiwałem. Pełny wątpliwości skierowałem się do dzielnicy niebieskowłosych.
Po niedługim czasie znalazłem się pod jej domem. Cały czas zastanawiałem się czy to rzeczywiście dobry pomysł prosić ją o pomoc, bo przez to będę miał dług, a nienawidziłem tego tak samo jak czekania na kogoś. Nie było opcji bym teraz wrócił więc po prostu zapukałem do drzwi. Otworzyła mi niewysoka niebieskowłosa kobieta z życzliwym uśmiechem.
-Sasori?- nie potrafiła ukryć zdziwienia gdy zobaczyła mnie przed drzwiami.
-Dobry wieczór. Zastałem Nijiro?
-Tak, jest u siebie w pokoju, wchodź.
Zaproszony przez kobietę wszedłem do mieszkania. Zaprowadziła mnie ona przed drzwi pokoju koleżanki z drużyny jednak gdy chciała je otworzyć coś jej nie pozwoliło. Drzwi były zamknięte na klucz.
-Nijiro! Czemu się zamykasz? Masz gościa!
Na reakcje musieliśmy poczekać kilka chwil. Kobieta zaczynała się denerwować. Miała ponownie zapukać do drzwi jednak one powoli się uchyliły i niska dziewczyna wyjrzała przez niedużą szparę. Ona również była zaskoczona tym, że mnie tu zobaczyła.
-Co?-zapytała oschle.
-Nijiro!
-Znaczy słucham?- zmieniła trochę ton.
-Nie będziecie rozmawiać na korytarzu- jej matka wepchnęła mnie do środka. Gdy zostaliśmy sami Nijiro wróciła do swojego oschłego tonu sprzed chwili.
-O co chodzi?
-Mam propozycję- w czasie, w którym czekałem aż ta rozwydrzona dziewucha otworzy drzwi i wpuści mnie do środka wpadłem na pewien pomysł. Po co mam robić sobie długi skoro obydwoje możemy skorzystać?
-Jaką? O co ci w ogóle chodzi? Jestem bardzo zajęta.
Rozejrzałem się po pokoju. Nie był duży, a jedyne co rzucało się w oczy to sterta różnych papierów na podłodze. Jeden z nich przykuł moją uwagę, widniał na nim napis Do Nijiro. Dziewczyna zauważyła, że wpatruję się w kartkę i szybko zabrała ją z zasięgu mojego wzroku.
-Potrzebuję nieco ziół, a z tego co pamiętam rodzina Asai ma dostęp do szklarni.
-Dobra, a w jaki sposób ja niby na tym skorzystam?
-Sprawię, że tamte dziewczyny przestaną ci dokuczać.
-Co?! One wcale mi nie dokuczają! Poza tym...nie wtrącaj się w to!- Nijiro zaczęła panikować co mnie rozbawiło.
-Skoro tak twierdzisz- schyliłem głowę i uśmiechnąłem się, a to wprowadziło ją w jeszcze większe zakłopotanie.
-Ekhem...Jakie chcesz te zioła?-szybko zmieniła temat.
-Nie powiem ci. I tak nie zapamiętasz nazw.
-Co? Zajmuję się tymi ziołami więc je znam!
-Nie ufam ci. Możesz przynieść mi coś innego, a nie mam czasu na pomyłki.
-Więc chcesz tam iść? Przykro mi, ale wstęp mają tam tylko medyczni ninja oraz członkowie klanu Asai, a z tego co wiem nie jesteś ani jednym ani drugim- uśmiechnęła się triumfalnie.
-Wystarczy, że mnie tam zaprowadzisz. Wątpię żeby Trzeci postawił tam partol.
-Czemu nie poprosisz babci? Ona też mogłaby ci załatwić odpowiednie składniki.
-Bo proszę ciebie.
Na twarzy Nijiro dostrzegłem lekki rumieniec. Ona również zdała sobie z niego sprawę więc szybko się odwróciła. Udało mi się jednak dostrzec coś jeszcze. Dziwne zaczerwienienie na policzku, które nie było rumieńcem, ale wyglądało na ślad po uderzeniu.
-Cóż, przykro mi, ale to jest niemożliwe. Jutro jestem zajęta przygotowywaniem do treningu, a dzisiaj też mam plany.
-Takie plany jak czytanie listu od brata?
Mina Nijiro wskazywała na to, że trafiłem w dziesiątkę. Był to czysty strzał, ale okazało się, że celny. Jedyne co widziałem to napis Do Nijiro ale kto mógłby napisać taką wiadomość? Poza tym historia o zdradzie jej brata obeszła chyba całą wioskę. Nie interesowała mnie zawartość listu. Chciałem ją tylko nakłonić by poszła ze mną do tej szklarni. Ja również miałem ciekawsze rzeczy do roboty niż rozmowa z takim rozwydrzonym bachorem.
-Dobra, chodź.
Teraz to ja uśmiechnąłem się triumfalnie. Nijiro nie chciała zwracać uwagi rodziców więc wyszliśmy przez okno.
W szklarni były wszystkie składniki jakich potrzebowałem.
-Nie będziesz mieć kłopotów?-zapytałem wychodząc.
-Miłe, że się martwisz, ale nie.
-Nie martwię się o ciebie, ale jeżeli rzeczywiście ktoś by zrobił aferę o te składniki to prawdopodobnie wkopałabyś mnie.
Nijiro prychnęła.
-Ostatni raz komukolwiek pomagam.
Mimowolnie znów się uśmiechnąłem.
niedziela, 20 marca 2016
sobota, 12 marca 2016
3. Wioska nieprzyjazna dla shinobi
Obudził mnie śpiew ptaków. Właściwie to powinnam powiedzieć inaczej: Obudził mnie dźwięk wydawany przez ptaki. Ludzie nazywali go śpiewem, ale mnie te odgłosy jedynie irytowały. Ptaki ćwierkają i to chyba wie każdy, ale czemu od razu porównywać to do śpiewu? Pies szczeka, ale gdy wydaje z siebie ten dźwięk nikt nie mówi, że śpiewa...W Kraju Wiatru mało jest ptaków dlatego rzadko kiedy jakieś widziałam. Mój brat je uwielbiał, a ja nienawidziłam. Od czasu jego zniknięcia nie cierpię ich jeszcze bardziej.
-Żyjesz?-zapytał trochę skrzekliwy głos. Leniwie uniosłam powieki. Ujrzałam przed sobą rozłożyste korony drzew, a na gałęziach siedziały oczywiście pięknie śpiewające ptaszki.
-Żyje- uśmiechnęła się wysoka kobieta gdy przez dłuższy czas nie wydałam z siebie żadnego dźwięku zastanawiając się na sensem ćwierkania porównywanego do śpiewania. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie wszystkiego, a gdy to już nastąpiło poczułam strach i panikę.
-Pakura-sensei- powiedziałam podnosząc się gwałtownie jednak kunoichi nie dała mi dokończyć i gestem ręki nakazała ponownie się położyć.
-Z misją wszystko w porządku jeżeli to o to chciałaś zapytać-uniosła kącik ust.
Pakura przykucnęła obok mnie i opowiedziała szczegóły. Gdy straciłam przytomność Sasori i Komushi kontynuowali walkę z shinobi Konohy aż w końcu przybyła Pakura, która uratowała naszej trójce życia, bo wrodzy ninja mieli zdecydowaną przewagę. Kobieta złapała shinobi liścia w genjutsu umożliwiając ucieczkę z tajnymi dokumentami.
Gdy doszłam już w zupełności do siebie żwawo ruszyliśmy w drogę powrotną. Mieliśmy trochę zapasu czasu dzięki genjutsu Pakury-sensei jednak tak naprawdę nie wiedzieliśmy czy ta dwójka już się z niego uwolniła, a my wciąż znajdowaliśmy się na terytorium wroga. Po godzinie wędrówki wywiązała się między nami krótka rozmowa:
-Te dokumenty wcale nie były potrzebne-powiedział Komushi- Przecież od razu widać, że Skała i Liść spiskują przeciwko nam.
Przypomniała mi się dwójka shinobi. Byli przerażająco silni i jeżeli Liść posiadał więcej takich talentów to Piasek mógł mieć poważne tarapaty.
-Naszym zadaniem było pozyskanie tych dokumentów-odpowiedział mu Sasori gdy ja i Pakura wciąż pozostawałyśmy cicho.
-Tylko po co mieliśmy ryzykować życiem dla jakichś papierków skoro to co w nich będzie jest z góry wiadome? Przecież oni mogli nas pozabijać.
-Mów za siebie- prychnął zirytowany rozmową Akasuna.
Cóż, to prawda. Śmierć nie jest wysoką ceną za wykonanie zadania. Właśnie to jest dewizą wszystkich shinobi piasku. Już od dziecka wpaja się im, że najważniejsza jest wioska i wszystkie nasze działania muszą przynieść jej chwałę. Dlatego nawet dzieci w naszym wieku były już wysyłane na misje z poziomu jounina. Wioska Piasku miała swój własny system Geninami były wszystkie dzieci ninja, które skończyły Akademię i potrafiły używać poszczególnych technik. Zadania jakie się im zlecało nie były najtrudniejsze jednak czasem wymagały opuszczenia wioski, a każde opuszczenie wioski i wyjście na pustynię wiązało się z zagrożeniem życia. Chuninem zostawało się gdy z powodzeniem ukończyło się co najmniej dwie misje rangi A lub wyższej. Oczywiście u boku jounina prowadzącego. Gdy spełniło się ten warunek Lord Kazekage lecz zwykle był to jego pełnomocnik nadawał osobie klasę chunina. Misje były już o wiele bardziej niebezpieczne i prawie zawsze wymagały opuszczenie wioski. Z założenia chunin wie jak poruszać się po pustyni. Aby zostać jouninem trzeba posiadać wysokie umiejętności lub talent ninja. Wtedy to sam Kazekage nadaje ten tytuł osobiście. Zadania jakie są zlecane jouninom są rangi A lub S. Niektórzy dostają również pod opiekę geninów by nauczyć ich poruszać się po pustyni.
Po tygodniu wreszcie wróciliśmy do wioski. Pakura pożegnała nas przy bramie i udała się do Lorda Kazekage złożyć mu osobiście raport, a także przekazać pozyskane dokumenty. Ja, Sasori i Komushi rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
Wreszcie dotarłam do dzielnicy niebieskowłosych. Tak właśnie mieszkańcy nazywali miejsce w wiosce, które było zamieszkane wyłącznie przed członków klanu Asai. Ukłoniłam się mijanym ludziom, którzy również należeli do mojej dużej "rodziny" aż wreszcie dotarłam do swojego rodzinnego domu.
-Wróciłam!-krzyknęłam gdy minęłam próg mieszkania.
Tak jak sądziłam w domu nikogo nie było. Ojciec pewnie jest w tej chwili na zebraniu ze starszyzną klanu, a matka zajmuje się szklarnią. Przed zaginięciem mojego brata to ja i on doglądaliśmy roślinności gdyż jednym z obowiązków klanu Asai było dbanie o rośliny w szklarni. Każdy klan, który otrzymał od wioski suweniry nawet wielkości dzielnicy musiał w jakiś sposób poza swoimi umiejętnościami przysłużyć się wiosce. Klan Asai hodował rośliny i zioła, które znajdowały szerokie zastosowanie na przykład w szpitalu. Z tego też względu wielu shinobi z mojego klanu używało medycznych jutsu.
Nie znalazłam w domu żadnego ciekawego zajęcia więc postanowiłam powłóczyć się trochę po mieście. Oczywiście ponownie musiałam przejść przez dzielnicę niebieskowłosych.
-Nijiro! Już po misji?- zapytała mnie ciotka, która mieszkała cztery domy dalej. Nie przepadałam za nią, bo zawsze traktowała mnie jak dziecko, które niczego nie rozumie. Rzeczywiście, nie jestem jeszcze dorosła, bo mam dopiero dwanaście lat, ale mój brat, który miał prawie dwadzieścia lat był traktowany przez nią jak siedmiolatek.
-Tak- wymusiłam uśmiech.
-Jak to dobrze, że nic ci się nie stało! Cały czas z Masakim zastanawialiśmy się czy dasz sobie radę.
Masaki to mąż ciotki i mój wujek. Lubiłam go bardziej niż ciotkę, bo traktował mnie jak prawdziwego shinobi no i jako jedyny nie udawał, że mój brat nigdy nie istniał.
Gdy już opuściłam dzielnicę klanu Asai postanowiłam przekąsić coś w pobliskim barze. Po drodzę natknęłam się na moje jakże "bliskie" koleżanki.
-Cześć Niji- powiedziała najwyższa z nich.
-Cześć- odparłam bez większego entuzjazmu. Chciałam je ominąć jednak zagrodziły mi drogę.
-Jak minął ci czas z Sasorim?- zapytała kolejna. Poczułam jak robi mi się gorąco, a moje nogi zamieniają się w watę.
-Normalnie- nie chciałam dać tego po sobie poznać- To była tylko misja i nic więcej.
-Akurat. Dobrze wiemy, że ci się podoba. Każdej się podoba.
-Wcale nie! Jest beznadziejny, a jego marionetki są okropne. Poza tym cały czas zachowuje się jak zapatrzony w siebie bufon i w ogóle go nie lubię!
-Haha, będziesz miała okazję mu to powiedzieć wprost, patrz!- najwyższa położyła jedną dłoń na moim ramieniu, a drugą wskazała na coś za mną. Gdy się odwróciłam myślałam, że zemdleję. Niecałe kilka metrów dalej stał Sasori i przysłuchiwał się naszej rozmowie. Prawdopodobnie słyszał jak go obrażam...Taką też nadzieję miały pozostałe dziewczyny gdyż odkąd jestem z nim w drużynie widzę we mnie konkurentkę.
-To do potem Niji- pożegnały się. Zwykle gdy dziewczyny widziały Sasoriego to nie odstępowały go na krok, ale teraz gdy znalazłam się w takiej sytuacji oczywiście sobie poszły.
Nie miałam odwagi by się odwrócić i spojrzeć mu w twarz, ale nie mogłam też odejść bez słowa. Najchętniej to zapadłabym się pod ziemię.
-Więc... to twoje przyjaciółki?- Akasuna podszedł do mnie i jak zwykle bez wyrazu, odprowadzał dziewczyny wzrokiem aż zniknęły za zakrętem.
-Tak. Nie. Znaczy...znam je, a one mnie znają, ale raczej się nie przyjaźnimy- powinnam ugryźć się w język kilka chwil wcześniej, bo teraz z ust wychodzą mi jeszcze większe głupoty.
-Też są ninja?
Spojrzałam ze zdziwieniem na chłopaka. Przecież one razem z nami się uczyły więc jak może ich nie pamiętać?
-Tak. Są z naszego rocznika- próbowałam jakoś przywrócić mu wspomnienia.
-Naprawdę? W ogóle ich nie kojarzę.
-To one tobie wręczyły czekoladki na urodziny rok temu.
-Dostałem wtedy dużo czekoladek więc nie pamiętam ich dokładnie.
Gdy skończył mówić postał obok mnie jeszcze kilka sekund i ruszył przed siebie prawdopodobnie tam gdzie zmierzał przed nasza rozmową. Ja natomiast odwróciłam się z postanowieniem powrotu do domu. Po drodze myślałam o czerwonowłosym. To prawda, że jest przystojny więc nie dziwię się, że ma takie powodzenie, ale słowa, które powiedziałam były w dużej mierze prawdziwe. Marionetki, którymi walczył rzeczywiście były okropne no i od dnia, w którym odbył się pogrzeb jego rodziców nie można go zobaczyć z innym wyrazem twarzy niż tym znudzonym. Tak jakby go rozumiałam. Ja też straciłam bliską osobę. Jest to jak wyrwanie kawałka serca, zabranie czegoś co było dla ciebie bardzo ważne i zmuszenie by dalej żyć bez tego czegoś... Strata zawsze niesie ze sobą jakieś negatywne skutki jednak nie uważam by był to powód na zamknięcie się na świat. Powiedziałabym to Sasoriemu gdybym rzeczywiście była tak odważna jak sądził mój brat.
************
w tym samym czasie
Otworzyłam drzwi prowadzące do gabinetu Kazekage. Pokój był okrągły, a dokładnie naprzeciwko drzwi była przezroczysta firanka w zielonym odcieniu, która umożliwiała dojrzenie tylko zarysu postaci Kazekage, a także dwóch innych osób, które były przedstawicielami starszyzny wioski. Zawołana gestem ręki Trzeciego podeszłam bliżej i uklękłam na jedno kolano tak jak to robiono w czasie składania raportu z misji.
-Melduję, że misja została zakończona powodzeniem. Moja drużyna w skład, której wchodzili: Sasori Akasuna, Nijiro Asai i Komushi Kato przedostała się do wieży informacyjnej na terenie Kraju Ziemi i zdobyła potrzebne informacje- podałam teczkę członkowi rady, który następnie przekazał ją Kazekage -Ponadto w środku grupa natknęła się na shinobi Konohy. Musiałam dołączyć do walki by umożliwić odwrót.
-Czy rozpoznałaś tych shinobi?-zapytał ochrypłym głosem przywódca wioski.
-Tak. Byli to Minato Namikaze oraz Kushina Uzumaki.
-Rozumiem. Sojusz między Krajem Ognia, a Krajem Ziemi jest już niemal pewny- podsumował -A teraz powiedz mi co uważasz o naszych młodych shinobi?
- Zacznę więc od Kato Komushiego. Nie posiada żadnych specjalnych umiejętności, które pozwoliłyby mu w przyszłości osiągnąć tytuł jounina jednak uważam, że jego poziom znacznie przekracza genina. Ponadto jest bardzo czujny i spostrzegawczy, a także ma talent do tworzenia pułapek.
-Rozumiem. Jeżeli nie ma żadnych unikatowych umiejętności to nie ma powodu by powierzać mu ważne misje. Proponuję by uczynić go chuninem, a potem oddelegować do wojsk broniących naszych granic. Jeżeli rzeczywiście jest tak spostrzegawczy i dobry w urządzaniu pułapek to powinien się tam przydać o wiele bardziej niż na niebezpiecznych i ważnych dla wioski misjach.
-Zrozumiałam. Następna jest Asai Nijiro. Jako członek klanu Asai posiada ich kekkei genkai co daje jej wiele możliwości zarówno w ofensywie jak i defensywie. Nie wykazuje jednak zbyt dużej inicjatywy i woli trzymać się z boku.
-Cóż...to dzieciak Asai więc zdecydowanie osiągnie wysoki poziom w przyszłości. No i to właśnie dzięki takim klanom nasza wioska ma tak wysokie stanowisko w świecie shinobi. Zdecydowanie należy nadać jej tytuł chunina, a następnie wysłać na odpowiedni trening, z którego wróci jako pełnoprawny jounin. Utrata Suchiro była dużym ciosem dla wioski, ale może dziewczyna odziedziczy talent po bracie.
-Ale taki trening trwa trzy lata...wydaje mi się, że jest za młoda by odseparować ją od wioski i rodziny na tyle czasu.
-Im wcześniej tym lepiej Pakuro. Gdybyśmy jej brata wysłali na ten trening wcześniej to być może nie zdradziłby wioski. Najważniejsze to wpoić tym dzieciakom, że śmierć w imię wioski to chwała. Więc postanowione. Wątpię by klan miał coś przeciwko. Przejdźmy teraz do młodego Akasuny.
-Tak jest. Ekhem..Akasuna Sasori odznacza się ponadprzeciętną inteligencją, a także umie bardzo dobrze kontrolować czakrę co czyni go władcą marionetek na równym poziomie z czcigodną Chiyo. Niestety strata rodziców sprawiła, że zamknął się na otoczenie i nie okazuje emocji ani nie nawiązuje z nikim głębszych relacji.
-Mhmm, więc w przyszłości może być jeszcze zdolniejszy?-zamyślił się Kazekage kompletnie ignorując ostatnią część zdania -Doprawdy, ten chłopak to największa chluba wioski. Jeżeli odpowiednio się rozwinie to widzę w nim swojego następcę. Oczywiście chłopak otrzyma tytuł chunina, a jego dalszym treningiem zajmie się Chiyo. Poza tym wcielam Sasoriego do Brygady Marionetek.
-Zrozumiałam.
-Jutro o siódmej odbędzie się nadanie tytułów. Dopilnuj by przybyli o czasie.
-Tak jest!
Kazekage wstał, dając mi do zrozumienia, że rozmowa dobiegła końca. Wyprostowałam się, ukłoniłam i opuściłam pokój. Nie byłam do końca zadowolona z zarządzeń Kazekage. Najbardziej nie podobało mi się wysłanie Nijiro na trzyletni trening. I to ja jestem osobą, która musi im to wszystko przekazać.
Jest już trzeci rozdział :) Nie chcę się zbytnio rozwodzić, ale mam jakieś wrażenie, że jest beznadziejny ;c Miłego weekendu ! :D
-Żyjesz?-zapytał trochę skrzekliwy głos. Leniwie uniosłam powieki. Ujrzałam przed sobą rozłożyste korony drzew, a na gałęziach siedziały oczywiście pięknie śpiewające ptaszki.
-Żyje- uśmiechnęła się wysoka kobieta gdy przez dłuższy czas nie wydałam z siebie żadnego dźwięku zastanawiając się na sensem ćwierkania porównywanego do śpiewania. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie wszystkiego, a gdy to już nastąpiło poczułam strach i panikę.
-Pakura-sensei- powiedziałam podnosząc się gwałtownie jednak kunoichi nie dała mi dokończyć i gestem ręki nakazała ponownie się położyć.
-Z misją wszystko w porządku jeżeli to o to chciałaś zapytać-uniosła kącik ust.
Pakura przykucnęła obok mnie i opowiedziała szczegóły. Gdy straciłam przytomność Sasori i Komushi kontynuowali walkę z shinobi Konohy aż w końcu przybyła Pakura, która uratowała naszej trójce życia, bo wrodzy ninja mieli zdecydowaną przewagę. Kobieta złapała shinobi liścia w genjutsu umożliwiając ucieczkę z tajnymi dokumentami.
Gdy doszłam już w zupełności do siebie żwawo ruszyliśmy w drogę powrotną. Mieliśmy trochę zapasu czasu dzięki genjutsu Pakury-sensei jednak tak naprawdę nie wiedzieliśmy czy ta dwójka już się z niego uwolniła, a my wciąż znajdowaliśmy się na terytorium wroga. Po godzinie wędrówki wywiązała się między nami krótka rozmowa:
-Te dokumenty wcale nie były potrzebne-powiedział Komushi- Przecież od razu widać, że Skała i Liść spiskują przeciwko nam.
Przypomniała mi się dwójka shinobi. Byli przerażająco silni i jeżeli Liść posiadał więcej takich talentów to Piasek mógł mieć poważne tarapaty.
-Naszym zadaniem było pozyskanie tych dokumentów-odpowiedział mu Sasori gdy ja i Pakura wciąż pozostawałyśmy cicho.
-Tylko po co mieliśmy ryzykować życiem dla jakichś papierków skoro to co w nich będzie jest z góry wiadome? Przecież oni mogli nas pozabijać.
-Mów za siebie- prychnął zirytowany rozmową Akasuna.
Cóż, to prawda. Śmierć nie jest wysoką ceną za wykonanie zadania. Właśnie to jest dewizą wszystkich shinobi piasku. Już od dziecka wpaja się im, że najważniejsza jest wioska i wszystkie nasze działania muszą przynieść jej chwałę. Dlatego nawet dzieci w naszym wieku były już wysyłane na misje z poziomu jounina. Wioska Piasku miała swój własny system Geninami były wszystkie dzieci ninja, które skończyły Akademię i potrafiły używać poszczególnych technik. Zadania jakie się im zlecało nie były najtrudniejsze jednak czasem wymagały opuszczenia wioski, a każde opuszczenie wioski i wyjście na pustynię wiązało się z zagrożeniem życia. Chuninem zostawało się gdy z powodzeniem ukończyło się co najmniej dwie misje rangi A lub wyższej. Oczywiście u boku jounina prowadzącego. Gdy spełniło się ten warunek Lord Kazekage lecz zwykle był to jego pełnomocnik nadawał osobie klasę chunina. Misje były już o wiele bardziej niebezpieczne i prawie zawsze wymagały opuszczenie wioski. Z założenia chunin wie jak poruszać się po pustyni. Aby zostać jouninem trzeba posiadać wysokie umiejętności lub talent ninja. Wtedy to sam Kazekage nadaje ten tytuł osobiście. Zadania jakie są zlecane jouninom są rangi A lub S. Niektórzy dostają również pod opiekę geninów by nauczyć ich poruszać się po pustyni.
Po tygodniu wreszcie wróciliśmy do wioski. Pakura pożegnała nas przy bramie i udała się do Lorda Kazekage złożyć mu osobiście raport, a także przekazać pozyskane dokumenty. Ja, Sasori i Komushi rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
Wreszcie dotarłam do dzielnicy niebieskowłosych. Tak właśnie mieszkańcy nazywali miejsce w wiosce, które było zamieszkane wyłącznie przed członków klanu Asai. Ukłoniłam się mijanym ludziom, którzy również należeli do mojej dużej "rodziny" aż wreszcie dotarłam do swojego rodzinnego domu.
-Wróciłam!-krzyknęłam gdy minęłam próg mieszkania.
Tak jak sądziłam w domu nikogo nie było. Ojciec pewnie jest w tej chwili na zebraniu ze starszyzną klanu, a matka zajmuje się szklarnią. Przed zaginięciem mojego brata to ja i on doglądaliśmy roślinności gdyż jednym z obowiązków klanu Asai było dbanie o rośliny w szklarni. Każdy klan, który otrzymał od wioski suweniry nawet wielkości dzielnicy musiał w jakiś sposób poza swoimi umiejętnościami przysłużyć się wiosce. Klan Asai hodował rośliny i zioła, które znajdowały szerokie zastosowanie na przykład w szpitalu. Z tego też względu wielu shinobi z mojego klanu używało medycznych jutsu.
Nie znalazłam w domu żadnego ciekawego zajęcia więc postanowiłam powłóczyć się trochę po mieście. Oczywiście ponownie musiałam przejść przez dzielnicę niebieskowłosych.
-Nijiro! Już po misji?- zapytała mnie ciotka, która mieszkała cztery domy dalej. Nie przepadałam za nią, bo zawsze traktowała mnie jak dziecko, które niczego nie rozumie. Rzeczywiście, nie jestem jeszcze dorosła, bo mam dopiero dwanaście lat, ale mój brat, który miał prawie dwadzieścia lat był traktowany przez nią jak siedmiolatek.
-Tak- wymusiłam uśmiech.
-Jak to dobrze, że nic ci się nie stało! Cały czas z Masakim zastanawialiśmy się czy dasz sobie radę.
Masaki to mąż ciotki i mój wujek. Lubiłam go bardziej niż ciotkę, bo traktował mnie jak prawdziwego shinobi no i jako jedyny nie udawał, że mój brat nigdy nie istniał.
Gdy już opuściłam dzielnicę klanu Asai postanowiłam przekąsić coś w pobliskim barze. Po drodzę natknęłam się na moje jakże "bliskie" koleżanki.
-Cześć Niji- powiedziała najwyższa z nich.
-Cześć- odparłam bez większego entuzjazmu. Chciałam je ominąć jednak zagrodziły mi drogę.
-Jak minął ci czas z Sasorim?- zapytała kolejna. Poczułam jak robi mi się gorąco, a moje nogi zamieniają się w watę.
-Normalnie- nie chciałam dać tego po sobie poznać- To była tylko misja i nic więcej.
-Akurat. Dobrze wiemy, że ci się podoba. Każdej się podoba.
-Wcale nie! Jest beznadziejny, a jego marionetki są okropne. Poza tym cały czas zachowuje się jak zapatrzony w siebie bufon i w ogóle go nie lubię!
-Haha, będziesz miała okazję mu to powiedzieć wprost, patrz!- najwyższa położyła jedną dłoń na moim ramieniu, a drugą wskazała na coś za mną. Gdy się odwróciłam myślałam, że zemdleję. Niecałe kilka metrów dalej stał Sasori i przysłuchiwał się naszej rozmowie. Prawdopodobnie słyszał jak go obrażam...Taką też nadzieję miały pozostałe dziewczyny gdyż odkąd jestem z nim w drużynie widzę we mnie konkurentkę.
-To do potem Niji- pożegnały się. Zwykle gdy dziewczyny widziały Sasoriego to nie odstępowały go na krok, ale teraz gdy znalazłam się w takiej sytuacji oczywiście sobie poszły.
Nie miałam odwagi by się odwrócić i spojrzeć mu w twarz, ale nie mogłam też odejść bez słowa. Najchętniej to zapadłabym się pod ziemię.
-Więc... to twoje przyjaciółki?- Akasuna podszedł do mnie i jak zwykle bez wyrazu, odprowadzał dziewczyny wzrokiem aż zniknęły za zakrętem.
-Tak. Nie. Znaczy...znam je, a one mnie znają, ale raczej się nie przyjaźnimy- powinnam ugryźć się w język kilka chwil wcześniej, bo teraz z ust wychodzą mi jeszcze większe głupoty.
-Też są ninja?
Spojrzałam ze zdziwieniem na chłopaka. Przecież one razem z nami się uczyły więc jak może ich nie pamiętać?
-Tak. Są z naszego rocznika- próbowałam jakoś przywrócić mu wspomnienia.
-Naprawdę? W ogóle ich nie kojarzę.
-To one tobie wręczyły czekoladki na urodziny rok temu.
-Dostałem wtedy dużo czekoladek więc nie pamiętam ich dokładnie.
Gdy skończył mówić postał obok mnie jeszcze kilka sekund i ruszył przed siebie prawdopodobnie tam gdzie zmierzał przed nasza rozmową. Ja natomiast odwróciłam się z postanowieniem powrotu do domu. Po drodze myślałam o czerwonowłosym. To prawda, że jest przystojny więc nie dziwię się, że ma takie powodzenie, ale słowa, które powiedziałam były w dużej mierze prawdziwe. Marionetki, którymi walczył rzeczywiście były okropne no i od dnia, w którym odbył się pogrzeb jego rodziców nie można go zobaczyć z innym wyrazem twarzy niż tym znudzonym. Tak jakby go rozumiałam. Ja też straciłam bliską osobę. Jest to jak wyrwanie kawałka serca, zabranie czegoś co było dla ciebie bardzo ważne i zmuszenie by dalej żyć bez tego czegoś... Strata zawsze niesie ze sobą jakieś negatywne skutki jednak nie uważam by był to powód na zamknięcie się na świat. Powiedziałabym to Sasoriemu gdybym rzeczywiście była tak odważna jak sądził mój brat.
************
w tym samym czasie
Otworzyłam drzwi prowadzące do gabinetu Kazekage. Pokój był okrągły, a dokładnie naprzeciwko drzwi była przezroczysta firanka w zielonym odcieniu, która umożliwiała dojrzenie tylko zarysu postaci Kazekage, a także dwóch innych osób, które były przedstawicielami starszyzny wioski. Zawołana gestem ręki Trzeciego podeszłam bliżej i uklękłam na jedno kolano tak jak to robiono w czasie składania raportu z misji.
-Melduję, że misja została zakończona powodzeniem. Moja drużyna w skład, której wchodzili: Sasori Akasuna, Nijiro Asai i Komushi Kato przedostała się do wieży informacyjnej na terenie Kraju Ziemi i zdobyła potrzebne informacje- podałam teczkę członkowi rady, który następnie przekazał ją Kazekage -Ponadto w środku grupa natknęła się na shinobi Konohy. Musiałam dołączyć do walki by umożliwić odwrót.
-Czy rozpoznałaś tych shinobi?-zapytał ochrypłym głosem przywódca wioski.
-Tak. Byli to Minato Namikaze oraz Kushina Uzumaki.
-Rozumiem. Sojusz między Krajem Ognia, a Krajem Ziemi jest już niemal pewny- podsumował -A teraz powiedz mi co uważasz o naszych młodych shinobi?
- Zacznę więc od Kato Komushiego. Nie posiada żadnych specjalnych umiejętności, które pozwoliłyby mu w przyszłości osiągnąć tytuł jounina jednak uważam, że jego poziom znacznie przekracza genina. Ponadto jest bardzo czujny i spostrzegawczy, a także ma talent do tworzenia pułapek.
-Rozumiem. Jeżeli nie ma żadnych unikatowych umiejętności to nie ma powodu by powierzać mu ważne misje. Proponuję by uczynić go chuninem, a potem oddelegować do wojsk broniących naszych granic. Jeżeli rzeczywiście jest tak spostrzegawczy i dobry w urządzaniu pułapek to powinien się tam przydać o wiele bardziej niż na niebezpiecznych i ważnych dla wioski misjach.
-Zrozumiałam. Następna jest Asai Nijiro. Jako członek klanu Asai posiada ich kekkei genkai co daje jej wiele możliwości zarówno w ofensywie jak i defensywie. Nie wykazuje jednak zbyt dużej inicjatywy i woli trzymać się z boku.
-Cóż...to dzieciak Asai więc zdecydowanie osiągnie wysoki poziom w przyszłości. No i to właśnie dzięki takim klanom nasza wioska ma tak wysokie stanowisko w świecie shinobi. Zdecydowanie należy nadać jej tytuł chunina, a następnie wysłać na odpowiedni trening, z którego wróci jako pełnoprawny jounin. Utrata Suchiro była dużym ciosem dla wioski, ale może dziewczyna odziedziczy talent po bracie.
-Ale taki trening trwa trzy lata...wydaje mi się, że jest za młoda by odseparować ją od wioski i rodziny na tyle czasu.
-Im wcześniej tym lepiej Pakuro. Gdybyśmy jej brata wysłali na ten trening wcześniej to być może nie zdradziłby wioski. Najważniejsze to wpoić tym dzieciakom, że śmierć w imię wioski to chwała. Więc postanowione. Wątpię by klan miał coś przeciwko. Przejdźmy teraz do młodego Akasuny.
-Tak jest. Ekhem..Akasuna Sasori odznacza się ponadprzeciętną inteligencją, a także umie bardzo dobrze kontrolować czakrę co czyni go władcą marionetek na równym poziomie z czcigodną Chiyo. Niestety strata rodziców sprawiła, że zamknął się na otoczenie i nie okazuje emocji ani nie nawiązuje z nikim głębszych relacji.
-Mhmm, więc w przyszłości może być jeszcze zdolniejszy?-zamyślił się Kazekage kompletnie ignorując ostatnią część zdania -Doprawdy, ten chłopak to największa chluba wioski. Jeżeli odpowiednio się rozwinie to widzę w nim swojego następcę. Oczywiście chłopak otrzyma tytuł chunina, a jego dalszym treningiem zajmie się Chiyo. Poza tym wcielam Sasoriego do Brygady Marionetek.
-Zrozumiałam.
-Jutro o siódmej odbędzie się nadanie tytułów. Dopilnuj by przybyli o czasie.
-Tak jest!
Kazekage wstał, dając mi do zrozumienia, że rozmowa dobiegła końca. Wyprostowałam się, ukłoniłam i opuściłam pokój. Nie byłam do końca zadowolona z zarządzeń Kazekage. Najbardziej nie podobało mi się wysłanie Nijiro na trzyletni trening. I to ja jestem osobą, która musi im to wszystko przekazać.
Jest już trzeci rozdział :) Nie chcę się zbytnio rozwodzić, ale mam jakieś wrażenie, że jest beznadziejny ;c Miłego weekendu ! :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)